Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
śmiał się z tego i - powiada - "dobrze ci tak, smyku jeden, roboty nie szanujesz"... Tak... od tego czasu kawę gotuję, klej gotuję, deski noszę na placu, a byłem już prawie stolarzem. Miałem dwanaście lat, jak mnie wzięli na "chłopaka", teraz mam dwadzieścia i ciągle to samo. Ni to robotnik, ni praktykant. Płacą mi tak samo jak tobie. Połowę stawki robotnika placowego. Nieuczony jestem - dodał patrząc spod przymrużonych powiek na Jurka - nieuczony. Gdzie mnie do szkoły. Dechy nosić - do tego jestem dobry. Ja im za to kiedyś zapłacę, tym trzem wieprzom. Majstrowi także łeb urżnę...
Wydawało mu się, że go poniosło gadulstwo
śmiał się z tego i - powiada - "dobrze ci tak, smyku jeden, roboty nie szanujesz"... Tak... od tego czasu kawę gotuję, klej gotuję, deski noszę na placu, a byłem już prawie stolarzem. Miałem dwanaście lat, jak mnie wzięli na "chłopaka", teraz mam dwadzieścia i ciągle to samo. Ni to robotnik, ni praktykant. Płacą mi tak samo jak tobie. Połowę stawki robotnika placowego. Nieuczony jestem - dodał patrząc spod przymrużonych powiek na Jurka - nieuczony. Gdzie mnie do szkoły. Dechy nosić - do tego jestem dobry. Ja im za to kiedyś zapłacę, tym trzem wieprzom. Majstrowi także łeb urżnę...<br>Wydawało mu się, że go poniosło gadulstwo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego