stanął przed trybunałem. I byłby wydał wspólników. Wierzę, że ciebie nie byłoby między nimi.<br>Odrzucił kręgosłup śledzia, oblizał palce.<br>- Kres nierozumnej działalności Piotra de Bielau - podjął, biorąc się za drugą rybę - położyła jednak nie sprawiedliwość, nie postępowanie karne, nie poenitentia, ale zbrodnia. Zbrodnia, winnych której radbym widzieć ukaranymi. Ty również, prawda? Widzę, że również. Wiedz tedy, że będą ukarani, i to niebawem. Wiedza ta powinna pomóc ci w podjęciu decyzji.<br>- Jakiej... - Reynevan przełknął ślinę. - Jakiej decyzji?<br>Hejncze milczał chwilę, krusząc kromkę chleba. Z zamyślenia wyrwał go krzyk, dobiegający gdzieś z głębi budynku, dziki, okropny wrzask człowieka, któremu zadają ból. Bardzo dotkliwy