Ale ich takie mnóstwo, a ja jestem jedna - zaśmiała się.<br>- To trzeba jeść, co jedzą wszyscy - tłumaczył, kiedy zasiedli w głębi kawiarni. Panował tu półmrok i paliły się elektryczne światła, stwarzając złudę nocy. Mimo aromatów mocnej kawy, którą roznoszono w kolbach umocowanych na statywach, i powiewu bijącego z maszyn chłodzących, prawie nie słychać było gwaru rozmów, osowiali Hindusi siedzieli przy stolikach z głowami wspartymi na rękach, pięknookie kobiety bawiły się kwiatem lub łyżeczką, krusząc ciastka. Chińczyk wybijał jazzowe rytmy. Zauważył Istvana i skłoniwszy głowę zagrał na jego cześć marsza Radetzkiego, jedyną melodię, która mu się kojarzyła z Węgrami.<br>- Zacznij od tego ciastka