Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
swój dach mnie - niespodziewanego i wciąż nie do końca ozdrowiałego gościa na czas nieokreślony. Podejrzewam, że od początku (może i niezamierzenie) traktowała mnie jak jeszcze jeden wybryk męża maga. Tyle, że nie próbowała położyć mnie na półce lub umieścić w jednym z kufrów, gdzie Słony przechowuje z wielkim staraniem książki, precyzyjne narzędzia i zestawy szkieł powiększających.
Choć czułem się z początku obco, stwierdziłem, że przecież do wszystkiego można przywyknąć. Słony jest przyjazny i szczery. Jego żona najwyraźniej nie miała nic przeciwko mojej obecności na swym terytorium (zaczynam chyba myśleć po smoczemu), a dzieci wydawały się miłe i dobrze wychowane, choć ponadprzeciętnie
swój dach mnie - niespodziewanego i wciąż nie do końca ozdrowiałego gościa na czas nieokreślony. Podejrzewam, że od początku (może i niezamierzenie) traktowała mnie jak jeszcze jeden wybryk męża maga. Tyle, że nie próbowała położyć mnie na półce lub umieścić w jednym z kufrów, gdzie Słony przechowuje z wielkim staraniem książki, precyzyjne narzędzia i zestawy szkieł powiększających.<br>Choć czułem się z początku obco, stwierdziłem, że przecież do wszystkiego można przywyknąć. Słony jest przyjazny i szczery. Jego żona najwyraźniej nie miała nic przeciwko mojej obecności na swym terytorium (zaczynam chyba myśleć po smoczemu), a dzieci wydawały się miłe i dobrze wychowane, choć ponadprzeciętnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego