rynny obok jakiegoś wgłębienia, prawdopodobnie bramy. Rynna mnie, zdaje się, wyratowała. Szedłem ulicą bardzo szybko i gdyby nic szczególnego nie zwróciło mej uwagi, nie zatrzymałbym się na pewno. Lecz w pewnej krótkiej chwili zauważyłem po lewej stronie od siebie czarną linię pionową, załamującą się pod kątem ostrym. Domyśliłem się dziwnie prędko, że to zarys deszczowej rynny. W tym samym czasie, gdy to pomyślałem, spostrzegłem ku swemu przerażeniu, że linia prostopadła załamała się nagle, wypięła się w przód, stała się wypukła i guzowata, wreszcie nabrała kształtu męskiej głowy i ramienia. Zarys tej męskiej postaci momentalnie jak czarna błyskawica utrwalił się na mej