Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 7
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
ogródek, oczywiście.
Aby dać wyraz temu, jak bardzo paląca jest to kwestia, ośmielę się ją poprzeć konkretnymi przykładami. Otóż przed czterema laty miałem okazję odwiedzić na dłużej Czechy, kraj, jak wiadomo, erotycznie liberalny i bezstresowy. Pewnego dnia ja i mój kumpel, holenderski dziennikarz o nienormalnym nazwisku Rudolfus Henrikus Lex (á propos: sie masz Ruud!), udaliśmy się na plażę malowniczo okalającą jezioro na przedmieściach miasta stołecznego Praga. Po zapłaceniu za bilety wstępu i wejściu na jej strzeżony teren, stwierdziliśmy z niejakim zaniepokojeniem, że zdecydowana większość ludzi nie ma tam na sobie ubrań. Dla Północnoeuropejczyka w wieku wczesnośrednim to jest nie lada szok
ogródek, oczywiście.<br>Aby dać wyraz temu, jak bardzo paląca jest to kwestia, ośmielę się ją poprzeć konkretnymi przykładami. Otóż przed czterema laty miałem okazję odwiedzić na dłużej Czechy, kraj, jak wiadomo, erotycznie liberalny i bezstresowy. Pewnego dnia ja i mój kumpel, holenderski dziennikarz o nienormalnym nazwisku Rudolfus Henrikus Lex (á propos: sie masz Ruud!), udaliśmy się na plażę malowniczo okalającą jezioro na przedmieściach miasta stołecznego Praga. Po zapłaceniu za bilety wstępu i wejściu na jej strzeżony teren, stwierdziliśmy z niejakim zaniepokojeniem, że zdecydowana większość ludzi nie ma tam na sobie ubrań. Dla Północnoeuropejczyka w wieku wczesnośrednim to jest nie lada szok
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego