idiota wyprawia. A tymczasem Tokarski, słysząc wciąż głupawy śmiech kolegów, zbliżył zapalniczkę do płóciennej osłony na kable i podpalił suche, brezentowe płótno. Falowcy przebiegli na drugą stronę agregatu i widząc ledwo tlący się płomień zaczęli się głupio rechotać. W wojsku istniało specyficzne poczucie humoru: im dowcip był głupszy i bardziej prostacki, tym bardziej śmieszył. A taka sytuacja jak ta, kiedy w pełnym paliwa agregacie siedzi jeden gość, a drugi udaje, że chce go podpalić, była tak śmieszna, że mogła wprost zwalić z nóg. Na szczęście Tokarski nie czekał, aż ogień się rozprzestrzeni, lecz zaczął go od razu gasić, przydeptując płótno opinaczami