wcale się do mnie zwracano, wszystko szło automatycznie, swoim rozpędem, wedle wytycznych z Warszawy. Ci to muszą mieć łeb w tej stolicy - nieraz medytowaliśmy z Józefą. Jak oni tam, z takiej odległości, tak trafnie potrafią dobrać kolory wnętrz, rodzaje podłóg, rozmieszczenie kurków i zlewów, i tysiące innych szczegółów, które w prostackich, bezplanowych społeczeństwach załatwia się przypadkowo, zwykłym chłopskim albo rzemieślniczym rozsądkiem. <br>Jedynie sprawa szklarni jakoś wyślizgnęła się spod piór planistów i chociaż była w kosztorysie, nie było niezbędnych szczegółów, a nikt z miejscowych nie chciał się wychylić. Zapytano więc mnie, o co w tym wszystkim chodzi, bo kosztorys mówił o szklarni