Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
zabrakło, więc przylgnęła plecami do glinianej ściany i oddychała ciężko. Oboje wlepili oczy w ciemność. Chcieli jak najprędzej dowiedzieć się, z czym ojciec wraca. Bo przecież od tego zależy jutrzejszy dzień - i wszystkie następne - całej rodziny, a szczególnie... szczególnie małego Martina.
Ojciec zbliżał się pomału. Choć droga do chaty biegła prosto, on szedł jak pod górę. Pochylił się do przodu i tak dziwnie opuścił ręce.
Martino przypomniał sobie, że .przed kilku dniami ojciec spoglądając na swe duże, śniade dłonie szepnął sam do siebie:
- I na co mi one, kiedy nie ma roboty... Teraz - właśnie po tych ojcowskich rękach bezwładnie opuszczonych - Martino
zabrakło, więc przylgnęła plecami do glinianej ściany i oddychała ciężko. Oboje wlepili oczy w ciemność. Chcieli jak najprędzej dowiedzieć się, z czym ojciec wraca. Bo przecież od tego zależy jutrzejszy dzień - i wszystkie następne - całej rodziny, a szczególnie... szczególnie małego Martina. <br>Ojciec zbliżał się pomału. Choć droga do chaty biegła prosto, on szedł jak pod górę. Pochylił się do przodu i tak dziwnie opuścił ręce. <br>Martino przypomniał sobie, że .przed kilku dniami ojciec spoglądając na swe duże, śniade dłonie szepnął sam do siebie: <br>- I na co mi one, kiedy nie ma roboty... Teraz - właśnie po tych ojcowskich rękach bezwładnie opuszczonych - Martino
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego