Bóg, za pięć-dziesięć lat nikogo w Warszawie nie poruszy taki pokój, ale dziś, A.D. 1987, porusza, oj jak porusza; widzisz, piesku, w jakim smutnym kraju żyjesz.<br>A potem podchodzę do skórzanej kanapy i patrzę, patrzę, jakbym liczył kwadraty, w które szyta.<br>- Milena Hrabicz, Lenka - szepczę niczym zaklęcie.<br>Nastrój pryska, bo Czikita wskoczyła na kanapę i uważam za stosowne ją spędzić.<br><br> Zjadłem, jak je nazwała, sandwicze, usiadłem w skórzanym fotelu, Czikita przy moich nogach podgryza frędzle - frędzli też pewnie nie wolno, ale jestem od pilnowania szwów. Oglądam, wstyd przyznać, Emmanuelle 2, bo niedawno ktoś przyniósł mi do domu jedynkę, więc