Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
posiłki! No i medyków! Jechała z nami erka, ale jakoś jeszcze...! Cholerny dojazd, same polne drogi!
- To po kiego diabła akurat tu go zatrzymaliście? - Woskowicz ruszył ku odległej o sto metrów lokomotywie.
- Kazali natychmiast! Dwa radiowozy zostawiłem w błocie! - Inspektor obejrzał się. - Przywiózł pan antyterrorystów? Snajpera?
Za pułkownikiem przez krzaki przedzierał się tylko Adamek, trzydziestoletni kapitan Urzędu, pełniący funkcję asystenta Woskowicza. Jak na prawą rękę szefa przystało, obciążony był komputerem udającym teczkę.
- A może działo, parę miotaczy ognia? - zakpił Woskowicz. - Po tamtej stronie też tak rozstawił pan ludzi? Tylko na końcach pociągu?
- Nie chciałem ryzykować. Nic nie widać przez te szyby.
Polskie
posiłki! No i medyków! Jechała z nami erka, ale jakoś jeszcze...! Cholerny dojazd, same polne drogi!<br>- To po kiego diabła akurat tu go zatrzymaliście? - Woskowicz ruszył ku odległej o sto metrów lokomotywie.<br>- Kazali natychmiast! Dwa radiowozy zostawiłem w błocie! - Inspektor obejrzał się. - Przywiózł pan antyterrorystów? Snajpera?<br>Za pułkownikiem przez krzaki przedzierał się tylko Adamek, trzydziestoletni kapitan Urzędu, pełniący funkcję asystenta Woskowicza. Jak na prawą rękę szefa przystało, obciążony był komputerem udającym teczkę.<br>- A może działo, parę miotaczy ognia? - zakpił Woskowicz. - Po tamtej stronie też tak rozstawił pan ludzi? Tylko na końcach pociągu?<br>- Nie chciałem ryzykować. Nic nie widać przez te szyby.<br>Polskie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego