minucie bez trudu zauważyli w dole "Cyklopa", który sunął dnem wielkiego wąwozu, błyszcząc jak stalowa pięść. Horpach, Rohan i kierownicy grup specjalistycznych stali u ekranów w sterowni. Odbiór był dobry, przewidywali jednak możliwość jego pogorszenia się lub przerywania, dlatego gotowe do startu czekały inne sondy, które miały im służyć na przekaźniki. GI sądził, że w razie ataku łączność z "Cyklopem" ustanie na pewno, ale przynajmniej będzie można obserwować jego posunięcia.<br>Elektryczne oczy "Cyklopa" nie mogły tego zauważyć, ale stojący u ekranów, dzięki rozległości pola widzenia, jakie roztaczało się przed nimi dzięki wysokiemu szybowaniu telesondy, dostrzegali, że już tylko kilkaset metrów dzieli