nie chciało się pracować. <br>Efekt był taki, że po kilku dniach nikt już nie pamiętał, w którym dole pochowany jest mieszkaniec przytułku, który dół jest pusty, który pełny. Sam emerytowany porucznik wykopał kilkanaście dołów, a pochowano (zatopiono) cztery osoby. Ksiądz w wielkiej rozchełstanej pałatce żelaznym prętem badał dno, po czym przemoczonym rękawem wydawał komendy. <br>Tę historię w sanatorium znali prawie wszyscy. Komuś zależało na tym, aby ciągle przypominać o naszej kruchości, jakby samo życie nie było kruche, jakby fakt, że znaleźliśmy się tutaj, w sanatorium, nie był ostatecznym argumentem za kruchością istnienia. <br><br>Zmagaliśmy się z nią codziennie, conocnie, a kiedy już