wszedł do komitetu i siadł na ławce szkolnej, towarzysze spostrzegli, że Bida jest nie bardzo obecny. Zamyślony, mnąc zawilgłego papierosa, długo nie zapalał i niewesoły półuśmiech błąkał mu się na wargach pod ostrym, czarnym wąsikiem. Ciągle ojca miał przed oczami, jak tyrał ręce urabiając: na budulec, na pożyczkę, na nowe przeróbki, życie położył pod domek dla dzieci, jakiś kiepski żart, bo żadne z nich w końcu jego domku nie chciało.<br>Towarzysze mówili o "sojuszach", o poruszeniu wśród ludzi, <page nr=407> <br>o tym, że trzeba to koniecznie przy rozdawaniu chleba wykorzystać.<br>- Zostawmy to na razie. Mamy ważniejszą sprawę. Przed chwilą miałem wiadomość, że wszystkie