metr nad krzesłem, "wytrzymamy to, i tak przecież muszę się zobaczyć z Robertem" - oznajmiła, "z Robertem, a ja... a ja... ty z Robertem, a ja?..." - słowa głowy pani magister wraz z ni to szlochem, ni to śmieszkiem się wydobywały, dziwne procesy w obu półkulach w Wandzinym mózgu musiały się wówczas przetrawiać, bo ów ni to szloch, ni to śmieszek podobny był do głosu, jaki wydają wilczyce morskie w noc rozgwiazdami rozbłyszczoną, nic na to głowa jej męża nie odrzekła; podskoczyły obie głowy na łomot potworny, to Tłusta II osunęła się z krzesła na podłogę, dźwignęła się niezdarnie i spostrzegając, co się