się wali!... Tak ono było w owym kraju, we Francji dalekiej!<br><page nr=169> Dziwnie brzmiały słowa Derkacza w tej kuźni, niskiej i ciasnej, czarnej od sadzy, a rozświetlonej czerwono żarem syczącym w palenisku... W tej kuźni otoczonej chałupami zapadłymi w ziemię, skulonymi w grubej ciemności Derkacz niespodziewanie dawał folgę myślom, które zazwyczaj przetrawiał samotnie - a czyniąc to ożywiał w...sobie pamięć starego Marteau, hutnika z Carnsac, osady, pad Lille... Starego Marteau, szczerego rewolucjonisty, wielbiciela Babeufa.<br>Kazimierz słuchał milczący, nieruchomy, Derkaczowe.<br>słowa zmącały w nim do dna wszelkie pojęcie, wszelkie rozumienie, jakie ta miał dotychczas względem tych Spraw ponurych, spraw zawiłych a udręczających... Jakby