Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
od razu poszliśmy do restauracji. Pospacerowałiśmy trochę po zalesionym szczycie. Wreszcie ów taras, na który mnie kiedyś zaprowadził ojciec. Nie o nim jednak pomyślałem. Spoglądając z góry, pomyślałem o księdzu Piolantim i o moim pobycie w Lazaretto, z którego powróciłem zaledwie przed dwunastu godzinami. Od myśli o tym, jaki to przewrót się dokonał w moim położeniu przez taki krótki przeciąg czasu, zaniemówiłem. Wieśniewicz wskazując ręką na widok, który się rozciągał przed naszymi oczami, rzekł:
- Fantastyczne!
- Fantastyczne - powiedziałem.
Widok widokiem, poczuliśmy jednak teraz głód. Zamówie niem zajął się Wieśniewicz. Przyniesiono zakąski, a do nich mocną włoską wódkę, od której kuzynka Sandry początkowo
od razu poszliśmy do restauracji. Pospacerowałiśmy trochę po zalesionym szczycie. Wreszcie ów taras, na który mnie kiedyś zaprowadził ojciec. Nie o nim jednak &lt;page nr=205&gt; pomyślałem. Spoglądając z góry, pomyślałem o księdzu Piolantim i o moim pobycie w Lazaretto, z którego powróciłem zaledwie przed dwunastu godzinami. Od myśli o tym, jaki to przewrót się dokonał w moim położeniu przez taki krótki przeciąg czasu, zaniemówiłem. Wieśniewicz wskazując ręką na widok, który się rozciągał przed naszymi oczami, rzekł: <br>- Fantastyczne!<br>- Fantastyczne - powiedziałem.<br>Widok widokiem, poczuliśmy jednak teraz głód. Zamówie niem zajął się Wieśniewicz. Przyniesiono zakąski, a do nich mocną włoską wódkę, od której kuzynka Sandry początkowo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego