rozbłysła nagle światłami, a przestrzeń za mną i pode mną wypełnił cichy pomruk. Przecudowne silniki pracowały ledwo dosłyszalnie, hałas, dobiegający słabo od strony portu, prawie je zagłuszał. Byłam w dole, zasłonięta skałami, tamci, tam na górze, nie mieli prawa mnie słyszeć!<br>Przeżegnałam się i ujęłam jedną wajchę. Przesuwając ją ku przodowi, zamknęłam oczy w przekonaniu, że teraz mi ryknie...!<br>Nie ryknęło. Pomruk przybrał tylko nieco na sile i jacht powoli ruszył przed siebie. Czym prędzej otworzyłam oczy i złapałam kierownicę, nie bardzo wiedząc, w jakim stopniu powinnam nią obracać. Przypomniał mi się pijacki slalom nie do opanowania, którym prowadziłam kiedyś statek