Podała mu chleb, dżem i margarynę.<br>- Pan je, niedługo trzeba będzie jechać. Kanapek na drogę panu nie robię, bo w samolocie to pana nakarmią porządnie, nie to co tutaj.<br>Sięgnęła po telefon.<br>- Zadzwonię do Izy, może ona co wie o Ryśku.<br>Przyłożyła słuchawkę do ucha, po chwili zaczęła ze złością przyciskać widełki.<br>- Też cisza. Co, do cholery?<br>Spojrzała na Michała, jakby szukając u niego wyjaśnienia. Przełknął łyk herbaty i odsunął torbę pod ścianę. Wstał i niepewnie podszedł do okna. Wydawało mu się, że to niemożliwe, że jeszcze się nie obudził. Na ulicy było pusto. Nie było widać tramwajów, autobusów ani samochodów