gardzić patriotycznym społecznikowaniem męża, ba - gardzić w ogóle ubożuchną, łapserdacką, niewolniczą Polską. <br>- "Przodkowie moi po mieczu i po kądzieli krew swoją przelewali dla kraju" - mawiała. Kiedy generał-gubernator, graf Brenczaninow, zobowiązany za współudział Róży w koncercie na Instytut Ślepych, <page nr=21> protegowany przez Marię Teodorównę (jakże pięknie grała wtedy Róża "Legendę" Wieniawskiego, przyciskając do skrzypiec aksamitny podbródek i mrużąc czarne oczy) przyszedł z wizytą, pochylił się nad kołyską tak samo czarnookiego niemowlęcia i zapytał: "Jakże na imię temu miłemu, przecudnemu dziecku?" - Róża odpowiedziała wyzywająco: "Casimir. To jest polskie, królewskie imię - Kazimierz. Jego ekscelencja może już zapomniał, że w Polsce dawniej panowali królowie?" Tak