Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
bardzo ulubione, najbliższy sąsiad cerował z mozołem grubą skarpetkę i zdawało się, że nic prócz tego zajęcia go nie obchodzi. Stiopa obejmował zażywną mołodycię, o szerokiej twarzy i z zabójczym zezem, którą zwał Łarysa. Mężczyźni i kobiety mieszkali w tych barakach wspólnie.
- No, Łarysa, teraz ty nam zaśpiewaj, gołąbeczko - powiedział przyciskając ją mocniej.
- Naharowałam się przy nosiłkach - odparła ospale. - Sam sobie zaśpiewaj.
- No i popatrz, Jurik, jak ciężko żyć z kobietami - westchnął Stiopa. - Zapamiętaj sobie, bratku.
- Ten malczyszka to skąd? - spytała Łarysa.
- Nasz młody kompan, Polak. Poznaliśmy się nad Ubaganem.
- Aha - ziewnęła i ni stąd, ni zowąd uszczypnęła Jurka w policzek
bardzo ulubione, najbliższy sąsiad cerował z mozołem grubą skarpetkę i zdawało się, że nic prócz tego zajęcia go nie obchodzi. Stiopa obejmował zażywną &lt;orig&gt;mołodycię&lt;/&gt;, o szerokiej twarzy i z zabójczym zezem, którą zwał Łarysa. Mężczyźni i kobiety mieszkali w tych barakach wspólnie.<br>- No, Łarysa, teraz ty nam zaśpiewaj, gołąbeczko - powiedział przyciskając ją mocniej.<br>- Naharowałam się przy nosiłkach - odparła ospale. - Sam sobie zaśpiewaj.<br>- No i popatrz, Jurik, jak ciężko żyć z kobietami - westchnął Stiopa. - Zapamiętaj sobie, bratku.<br>- Ten malczyszka to skąd? - spytała Łarysa.<br>- Nasz młody kompan, Polak. Poznaliśmy się nad Ubaganem.<br>- Aha - ziewnęła i ni stąd, ni zowąd uszczypnęła Jurka w policzek
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego