Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
częścią jakiejś nieodgadnionej, obcej całości. Skóra ścierpła mi na plecach. Jak oszalały ruszyłem biegiem przed siebie, wyfrunąłem dosłownie z terenu żwirowni, w tempie czterystumetrowca prułem wijącą się drogą, aż dotarłem do punktu, z którego widać było wieżę kurkowskiego kościoła, a bliżej dom dziadków. Zwymiotowałem na poboczu drogi, ale biegłem nadal, przyciskając brzuch rękoma, spazmatycznie łapiąc powietrze, oślepiany przez pot. Bez zatrzymywania dotarłem do domu Rumiankiewiczów.
Długo stałem pod prysznicem, aż skończył się zapas ciepłej wody; potem starannie szorowałem zęby. Kiedy pojawiłem się w kuchni, Tola przyglądała mi się wzrokiem pełnym współczucia, jak komuś niespełna rozumu. Uważała, że bieganie rujnuje zdrowie, ostrzegała
częścią jakiejś nieodgadnionej, obcej całości. Skóra ścierpła mi na plecach. Jak oszalały ruszyłem biegiem przed siebie, wyfrunąłem dosłownie z terenu żwirowni, w tempie czterystumetrowca prułem wijącą się drogą, aż dotarłem do punktu, z którego widać było wieżę kurkowskiego kościoła, a bliżej dom dziadków. Zwymiotowałem na poboczu drogi, ale biegłem nadal, przyciskając brzuch rękoma, spazmatycznie łapiąc powietrze, oślepiany przez pot. Bez zatrzymywania dotarłem do domu Rumiankiewiczów. <br>Długo stałem pod prysznicem, aż skończył się zapas ciepłej wody; potem starannie szorowałem zęby. Kiedy pojawiłem się w kuchni, Tola przyglądała mi się wzrokiem pełnym współczucia, jak komuś niespełna rozumu. Uważała, że bieganie rujnuje zdrowie, ostrzegała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego