który przyjmując krytykę czeka teraz na występ prawdziwego wirtuoza. Ale pan Tadzio milczał, krzywo jakoś uśmiechnięty. Kosiorek, obrażony, przystąpił do sprawy.<br><gap><br>"Muszę go nauczyć respektu, to raz. Muszę silniej gimnastykować wolę, to dwa..." - powtarzał teraz jak przykazanie, kręcąc się bezsennie po swej mansardzie. Sytuacja jego nie była do pozazdroszczenia: pęcherz przyciskał, a on nie mógł zejść na dół i przedefilować przed zielonym stolikiem. Wiedział, że nie wytrzyma błagalnego wzroku wuja, który zastygnie ze wzniesioną dłonią, dzierżącą kartę samotniczego pasjansa. Tak, na takie okrucieństwo zdobyć się nie potrafi. Bezradny, przystanął u drzwi. Usłyszał na dole jakieś głosy. Serce uderzyło w nim mocniej