ucieczki w stronę Tamki. Ten sam starszy gość, którzy krzyczał na milicjantów, biegł teraz jak jeleń przede mną wołając:<br>- Uciekajcie, ludzie, łapanka!<br>Zatrzymaliśmy się z Witkiem w jakiejś bramie, tajniacy z pałkami, sapiąc, pobiegli dalej.<br>- Walka o słuszną sprawę klasy robotniczej? - popatrzył na mnie Witek. Miał rozciętą wargę, do nosa przyciskał chusteczkę czerwoną od krwi. - Stary, o co tu chodzi?<br>Postanowiłem jeszcze przed zebraniem pojechać do Magdy - nie miała telefonu i nie było jak dać jej znać o przebiegu wypadków. Udając, że nic się nie stało, poszedłem wolno Ordynacką i potem Nowym Światem w stronę gmachu partii. Złapali mnie tuż przed