zostawię cię nigdy! I cóż znaczyły te zaklęcia! Wiedzieliśmy oboje, że musi mnie zostawić, że musi wyjechać. Jego serce było równie chore jak i moje, nad jego życiem podobnie jak i nad moim zawisł nieodwołalny wyrok. Męczył się. Wchodząc na najmniejsze wzniesienie oddychał ciężko, chwytał oddech otwartymi ustami i kiedy przyciskałam głowę do jego piersi, słyszałam niedobry głuchy szum - bicie jego serca. Kilkakrotnie widziałam, jak ból zniekształca mu twarz, jak bledną jego wargi i zamykają się powieki.<br>- To nic - mówił - to minie za chwilę, nie odchodź ode mnie, chcę cię czuć przy sobie, chcę wiedzieć, że jesteś...<br>- Umrzyjmy razem - prosiłam - nie