od Celulozy, i paloną kawą zbożową, gdy wiało od Bohma. Wisła głównym nurtem wciąż się garnęła pod lewy brzeg, między bazylikę a komin "Ameryki", zamulając ujście Zgłowiączki przy Klubie Wioślarskim.<br>Towarzysze byli ci sami: Staszek, po zagojonym postrzale, wrócił do zduńskiej roboty, Bajurski, bezrobotny od września, nadal żył z Felą przykładnie na wiarę, i Gawlikowski, ratujący się teraz ptactwem drewnianym na Starym Rynku. Ptaszki strugał nadzwyczaj zmyślnie, z ołowianym jajkiem w środku, dlatego ciągle się kiwały postukując dziobkami jak żywe.<br>W rodzinie wszyscy pomaleńku zmierzali do celu: ojciec miał pół grobu na własność, Walek - przyrzeczony awans, na maszynistę z chwilą uruchomienia