uważając zarazem, że drugi jest z niej wyłączony". I dalej francuski <orig>oratorianin</>, czując już gdzie się zapędził, wysuwa ostateczny argument: "czy oznacza to przyjęcie dwóch prawd, dwóch dróg? Nie, (...) ale oznacza przyjęcie, że drogi Boże nie są naszymi drogami". To całkiem jasne rozumowanie, jeśli przyjąć, że mamy wciąż do czynienia, przynajmniej formalnie, z duchownym Kościoła katolickiego, który dlatego musi publicznie maskować sprzeczność swych zasad i ich konsekwencji. Z zasady, że "drogi Boże nie są naszymi drogami" wynika, iż żadna ziemska instytucja nie posiada całej prawdy i nie ma autorytetu do uniwersalnego nauczania. Jednym słowem francuski <orig>oratorianin</> chce powiedzieć, że prawdy o