słuchać jazzu z Londynu.<br>Tym razem nie rozmawiałem z Ludką trzy dni. Byłem z nią i z matką w teatrze. W przerwie Ludka zniknęła na chwilę i wróciła z pudełkiem cukierków, które wręczyła mojej matce. Właśnie wręczyła. Nie dała, nie ofiarowała, ale wręczyła. Zrobiłem wielką awanturę. Akt się zaczął, ludzie psykali. Naturalnie Ludka była oburzona i moja matka też. Nazwały mnie zwierzęciem. I nie rozumiały tego, że przecież nie sam fakt, że Ludka kupiła mojej matce cukierki, oburzył mnie, ale sposób, w jaki to było zrobione. Gdyby to zrobił Mateusz Klinger, ba! Ale całe zachowanie Ludki krzyczało: Ach, jaka jestem przyjemna