bólowi. Myśli uciekały gdzieś, ginęły, zatracały w ciemności. Doron, Liść, wybraniec Świętego Gaju umierał.<br>I wtedy drgnęło drzewo. Nie, nie drzewo, wątły krzaczek jeszcze, młoda olcha. Narodziła się na tym bagnisku jak dziesiątki jej sióstr olch - wyniosłych i posępnych. Lecz to jej, dwurocznej młódce, dane było pomóc Liściowi. Usłyszała zamierający puls Dorona, poczuła jego moc uciekającą z ciała ku Ziemi Rodzicielce. I drgnęła. Poruszyła gałęziami w niezrozumiałym dla człowieka wysiłku, wyciągnęła je ku nogom mężczyzny.<br>Liść zadrżał.<br>Drzewko przebiło spodnie, dotknęło swą gałązką - czarną i wilgotną - skóry mężczyzny. Nitki bólu przestały rosnąć. Doron poczuł ciepło, gdzieś od dołu lekki puls gorąca