mewy krzyczą, zawiedzione, nad szczątkami skorup.<br>Chłopak niósł martwą mewę, z obwisłego dzioba sączyła się krew.<br>Mewa porywała kurczę, gdy dosięgnął ją celny kamień - jakby powiedział kolega Dziadzio - z procy sprawiedliwości.<br>Po południu plaża i długi spacer przez diuny; powrót z pierwszym zmierzchem, namorzu pożegnalny koncert barw, świateł, nastrojów, miasteczko pulsuje ożywionym wieczornym gwarem, wśród drzew i pod murami gęsto od szeptów, śmiechów nawoływań; <page nr=158> spod kina wzbija się melodia włoskiej piosenki, druga melodia rozbrzmiewa z ogródkowej restauracji koło przystani, tam festony kolorowych żarówek, a dalej pusta i nierealna perspektywamola; niedotkliwy smutek obcości nie jestem ani tam, ani tutaj, jestem nieprzynależny, udało