co urwał łeb lerneńskiej hydrze!<br>Gdy się zdawało, że z Logosu<br>szponów już Bytu nic nie wydrze,<br>zjawia się Levy - wybawiciel<br>ze swoim: veni, vidi, vici!<br><br>Na tym polega wielkość Stossa<br>i intelektu jego głębia,<br>że nawet fakt pozornie błahy<br>zaraz mu w system się zazębia.<br>Więc kiedy Bonja, przez pustotę,<br>wyrzekła wyraz dość banalny,<br>natychmiast rzeczy w tym istotę<br>zwietrzył Levy'ego mózg genialny,<br>pojmując w jedno okamgnienie,<br>w czym leży Bytu ocalenie.<br>Zwykły śmiertelnik, słysząc termos,<br>ma skojarzenia nieciekawe<br>i wyobraża sobie wówczas<br>albo herbatę, albo kawę.<br>W okolicznościach wyjątkowych,<br>gdy w upał tęskni do ochłody,<br>może zamarzyć mu się