krętymi, nierównoterennymi, o niespodziewanych rozwidleniach i nagłych placykach, budynki - domkami skupionymi, o pajęczej fakturze średniowiecznych łuków, zaokrągleń i wypustów fasad, butelkowo-wodnym błysku soczewkowych okien gotyckich, "przez które blady miesiąc wpada", i żywej, choć przyćmionej wysiłkiem długowieczności, barwie ogólnej. Panująca tutaj rozległość dziejów musiała oddziałać na wspaniałomyślność żołnierza, bo najwidoczniej puszczając w niepamięć urazę odezwał się:<br>- Ładne miasto, co?<br>- Ładne - kiwnąłem głową.<br>- Całe Niemcy takie ładne - rzekł i zrobił taką minę, jakby to była jego osobista zasługa.<br>Tym razem nic nie odpowiedziałem, tylko przekrzywiłem jakoś głowę i uniosłem w górę brwi, co oznaczało - sam nie wiedziałem - "może", "kto wie" albo też "co mi