ze sto trzydzieści kilo. Też pracuje w Wawie.<br>Patrzyłam, jak na jej ustach co chwilę pojawia się uśmiech, a potem zaczynają się poruszać szybciej, i jeszcze szybciej, dotykają kieliszka i zostawiają na nim cieniutki ślad szminki. Widziałam tylko dwie czerwone wargi, które poruszają się bezustannie, łatają wokół mnie jak motyl, pytlują i świergolą, ćwierkają i trzepoczą...<br>Nie mam pojęcia, o czym mówiła.<br>W końcu zapytała, co u mnie. Wypadało, być może, zamknąć ten wieczór jakimś ogólnikiem, nie otwierać się, bo po co, może potrajkotać trochę <page nr=147> o tym i o tamtym, poudawać jak ona. Ale przecież prawda jest taka ciekawa, nawet jeśli