Ja się nie dawałem. Raz trafiłem Jankowskiego w żołądek. On, kurwa twoja żydowska mać! A ja, tylko nie moją matkę. Wyjąłem z kieszeni klucz francuski od roweru i tym kluczem. Krzyk się zrobił - bandyta, tępe narzędzie, trybunał. A w trybunale dyrektor Kaniowski, były endecki senator i ksiądz-antysemita Gościński. A rabin Schreyer, który miał coraz mniej uczniów, bo coraz mniej Żydów przyjmowano, powiedział mojemu ojcu, że ja się zachowuję jak szajgec i innych Żydów narażam, i nikt z żydowskich chłopców ani nauczycieli nie chciał świadczyć po mojej stronie. Krawczyszyn i Smolnicki postawili mi niedostateczne z matematyki i fizyki, żeby nie przepuścić