atramentem, lecz wodą; nie woda to jednakże, miły czytelniku, lecz wielkie łzy księdza Koszyczka, niefortunnego proroka. Padał ci on na kolana i krzyżem leżał nocami, i szlochał, i modlił się, i Boga zaklinał rzewnymi głosy, aby się wszystko okazało ludzkim łgarstwem i ponurą bajką. Bóg jednakże wyroków Swoich odmienić nie raczył, zezwolił jedynie w niezmiernej Swojej mądrej łaskawości, by ksiądz Koszyczek kłamstwem pocieszył odchodzącą duszę. Łgał przeto ksiądz Koszyczek poczciwie i krewnej swojej, dogorywającej pani Domiceli, donosił - niby zdyszanym z radości głosem - że Cesarz uczynił sobie z carskiej stolicy zimowe gniazdo i stamtąd włada połową struchlałego świata <page nr=106>.<br> Stara jejmość patrzyła rozumnymi