sytuację w jej analogiczności identyczną: ukazało się dzieło na miarę "Ulissesa" naszych czasów, a jest czytane jako pornografia. (Zarzut ewentualnych polemistów, że ukazała się pornografia, którą ja czytam niczym "Ulissesa", uprzedzam i - jako klasycznie bolszewickie zastępowanie białego czarnym, kota ogonem i ofiary katem - odrzucam).<br><br>Nikczemność ludzka jest, niestety, nieskończona. Zamiast radować się, że wreszcie powstał utwór, który zmienia świat, polski czytelnik sprawdza na jego kartach, kto też tam jest ze znajomych. Jasiek jest? Jest. Czesiek jest? Jest. Stefuś jest? Jest. Rychu jest? Rycha nie ma. Rycha nie ma? Dziwne. Wyglądało, że Rychu najbardziej będzie. Polska czytelniczka, zamiast pławić się w poczuciu