panie, zgadzam się tym łacniej, iż - Bóg mi świadkiem - nie winien jestem zarzucanej mi zbrodni i tak myślę, że łaska Pana Jezusa będzie ze mną.<br>Tedy nie <orig>omieszkając</> wiele, powiedli Strubicz i Ostroga skazańca na Ratusz, skąd obwieszonego <orig>zwierciadły</>, zaprowadzono na Krzywe Koło i kazano mu <orig>znijść</> do podziemi. Burmistrz, <orig>rajce</>, ławnicy i setki ludu czekały na ulicy, a przed wszystkimi, wpatrzeni chciwie w otwór piwniczny, stali mistrz Ostroga, pani Ostrożyna i dobry rajca Strubicz. Upłynęła chwila - i oto w lochu rozległ się głos przeraźliwy: coś jakby chrypliwe pianie koguta, jakby świszczący syk węża, jakby śmiech diabelski, a takie to było