bestiom na pożarcie, ale one, zamiast rzucić się na chłopca, zaczęły się do niego łasić. Myślę tedy, że i ty dasz sobie radę z tymi lwami, które zamówiła u mnie Miejska Rada. <br>I powierzał młodemu rzeźbiarzowi coraz trudniejszą robotę. Całymi dniami stukał kamieniarski młotek Daniela. Wychodziły spod jego dłuta figury rajców i świętych, nocnych stróżów i rycerzy. Najchętniej jednak rzeźbił lwy, łagodne i groźne, spokojnie drzemiące z pochylonymi łbami i drapieżne, sprężone do skoku, z mięśniami zdającymi się grać pod napiętą skórą. <br>Przychodzili do jego warsztatu gdańscy rajcy, przyglądali się kamiennym lwiskom. Podziwiali ich otwarte paszcze, zjeżone grzywy, groźne ślepia. <br>- Mistrz