Mówcy pojawiło się wielgachne jabłko, rozmiarów bez mała dyni. Zaskoczony mag upuścił je. Spadło na posadzkę. Pamiętałem o głuchym łomocie, jaki mogło wydać, a nawet uwzględniłem echo. Nie na darmo uczyłem się przez całą porę deszczów.<br>"Mniejsze!" - myśl Mówcy ukłuła mnie przykro; więc nie ma poczucia humoru. Podałem mu malutkie rajskie jabłuszko, a wtedy zobaczyłem, że Wiatr Na Szczycie śmieje się szeroko i szczerze. Mrugnął do mnie, a ja odmrugnąłem. On jeden z całej piątki siedział swobodnie. Widać, że miał dystans do sprawy. Przestałem się denerwować.<br>Stwarzałem miraże przedmiotów, ludzi i zwierząt. Kazałem im tupać, warczeć, ćwierkać, prychać. Przywoływałem stworzenia z baśni