jeszcze, ale trochę za gruba. Z twarzy przypominała Katrin Denew, choć iście wschodnie, grube wargi były jak wyrzucone na brzeg czerwone muszle znad Morza Kaspijskiego.<br>- No, chocziesz? Dobre cigariety. Niedrogo dam - powtórzyła.<br>Głos nie pasował do postaci. Lekko namolny, kłócił się ze zmęczeniem twarzy, zniszczonymi rękoma i szarym ubraniem. Brązowe rajstopy z oczkiem na kostce, zakurzone skórkowe buty na niskim obcasie. Na palcu złota obrączka. Znał historie tych kobiet. Opowieści o rozklekotanych autokarach, wielogodzinnych kolejkach na granicy, gangsterstwie celników, rekieterów i straży miejskiej. A tam doma synoczek, doćka... Przyjeżdżały z tego doma, wypędzane przez nędzę - i wypędzane przez straż miejską, wracały