polsku, czy w transporcie są chorzy. Ale oni byli zdrowi, dzięki Bogu, i nie mieli jej nic do powiedzenia. Przepychając się w tłoku, taszcząc worki z sucharami, odnaleźli w budynku dworcowym salkę, gdzie mieścił się punkt werbunkowo-ewidencyjny armii polskiej. Salka miała kraty w oknach, na przydymionej ścianie wisieli w ramkach Sikorski i Stalin, a nad nimi Orzeł Biały. Powietrze trąciło dziegciem, którym nasycono podłogę. Urzędował tu niski rotmistrz z sumiastym, siwawym wąsem i wystraszona sekretarka w mundurze obrzuciła ich spłoszonym spojrzeniem. Rotmistrz miał barwne wstążeczki odznaczeń nad lewą kieszenią osobliwego kroju szarozielonej bluzy, stanowiącej górną część angielskiego munduru, zwanego, jak