wydeptanej kiedyś między czeremchą (dziewczyny <br>mówiły "kucipa"), łozami, czarnym bzem i setką <br>nie znanych mu z nazwy roślin. Ścieżka kluczyła, <br>tracił ją z oczu, znów znajdował, wdrapywał <br>się pod górkę, aż pod kolczaste ogrodzenie maliniaka - siatkę <br>sprawił gospodarstwu Pażych tylko od drogi, oszczędnie. <br>Potem zbiegał w dół, przełaził przez rowy, raz <br>i drugi wlazł w błoto, znów było pod górkę. <br>Wreszcie szeroki pas trawy; czystej, zielonej. Struga brała tu <br>niespodziewanie ostry zakręt, odkładając w zakolu kawałek <br>żółtej łachy. To było to, czego szukał. <br>Pusta, do nikogo nie należąca, jego własna odtąd plaża.<br>Dwanaście i pół kroku wzdłuż, pięć (prawie <br>pięć!) wszerz, dalej trawa