Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
miał dosyć rozwagi, by się jej trzymać. Ja zaś zrobię, co będę mógł, by go odszukać i wciągnąć na dinghy. Jeśli ją odnajdę, jeśli będę istniał.
Marznę i słucham. Słucham i kostnieję. Czasami wydaje mi się, że z wnętrza jachtu, przy otwartym luku, słychać lepiej. Że kajuta działa jak pudło rezonansowe. Tak rozumuję, gdy robi mi się wyjątkowo chłodno. Gdy mimo pastylek sen zaczyna chwytać za gardło, podcinać nogi, zamraczać rozum. Tak bywa nocą.
Mija dzień. Jeden, drugi. Mgła nie rzednie. Świat ścieśnił się, zmalał i jakby rozdzielił na dwie strefy. Pierwsza to my: "Nord", jego zawartość i wszystko, co znajduje
miał dosyć rozwagi, by się jej trzymać. Ja zaś zrobię, co będę mógł, by go odszukać i wciągnąć na dinghy. Jeśli ją odnajdę, jeśli będę istniał.<br> Marznę i słucham. Słucham i kostnieję. Czasami wydaje mi się, że z wnętrza jachtu, przy otwartym luku, słychać lepiej. Że kajuta działa jak pudło rezonansowe. Tak rozumuję, gdy robi mi się wyjątkowo chłodno. Gdy mimo pastylek sen zaczyna chwytać za gardło, podcinać nogi, zamraczać rozum. Tak bywa nocą.<br> Mija dzień. Jeden, drugi. Mgła nie rzednie. Świat ścieśnił się, zmalał i jakby rozdzielił na dwie strefy. Pierwsza to my: "Nord", jego zawartość i wszystko, co znajduje
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego