Formoza wzięła się pod boki, odwróciła do raubritterów. - Patrzcie tylko, jak się nadyma, ten mój najmłodszy. On mnie karmi i odziewa, dalibóg, ze śmiechu pęknę. Ładnie bym wyglądała, tylko na niego licząc. Szczęściem jest tu na Bodaku loszek głęboki, w nim kufry, w kufrach zaś to, co tam położył twój rodzic, smyku, i twoi bracia, świeć Panie nad ich duszami. Oni umieli łup znosić w dom, oni kpów z siebie robić nie dali. Córek wielmożom nie porywali jak głupcy... Oni wiedzieli, co czynią...<br>- Ja też wiem, co robię! Pan na Stolzu okup zapłaci...<br>- Akurat! - ucięła Formoza. - Biberstein? Zapłaci? Głupiś! On na