tajemnicy, właśnie wtedy kiedy już z ust niewiasty zaczynał wydobywać się krzyk, ten palec na ustach przestrzegał przed krzykiem i przypominał, że krzyk ten byłby czymś niedojrzałym jeszcze i przedwczesnym... Ach, więc o co mi chodziło?... chodziło o to, że nawet wtedy, kiedy jeszcze wszystko było niepodważalnie i w bolesnym rozkwicie (było to kwitnienie i owocowanie jednocześnie), medytacja mistyczna kobiety była czymś trudnym, niewymiernym, była ofiarowaniem... dziwnym ofiarowaniem, bo przystępując do ofiarowania, niewiasta nie wiedziała, co w końcu zostanie ofiarowane... To było gdzieś na zewnątrz i niewiasta rozmyślająca o Bogu była jak Ifigenia... która przeczuwała, że rychło akt opuści głowę, przejdzie