Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
ogon. Spoglądał pokornie i prosząco.
- Paszoł do domu!
Panfil siadł na środku drogi, patrzył długo za odjeżdżającymi, a potem skoczył nagle ze skowytem w stronę miasta.
Pacia minęła pana Stasia i chłopców. Szła jakiś czas suchą koleiną wyżłobioną przez wóz. Później stanęła na skraju pola, pełnego w tym miejscu ledwo rozkwitłych maków.
- Chodź, zobaczymy, co on napisał tam na drzewie
- rzekł Ferdzia szczękając zębami.
- Nie pójdę.
- Chodź, może to coś ważnego. Może jednak...
- Nie trzeba - rzekł twardo Kajaki. - Poboż się, że nigdy tam nie pójdziesz.
- Czemu ty taki głupi?
- Poboż się zaraz. Ferdzia wzdrygnął się od chłodu i szepnął:
- Jak Boga
ogon. Spoglądał pokornie i prosząco.<br>- Paszoł do domu!<br>Panfil siadł na środku drogi, patrzył długo za odjeżdżającymi, a potem skoczył nagle ze skowytem w stronę miasta.<br>Pacia minęła pana Stasia i chłopców. Szła jakiś czas suchą koleiną wyżłobioną przez wóz. Później stanęła na skraju pola, pełnego w tym miejscu ledwo rozkwitłych maków.<br>- Chodź, zobaczymy, co on napisał tam na drzewie <br>- rzekł Ferdzia szczękając zębami.<br>- Nie pójdę.<br>- Chodź, może to coś ważnego. Może jednak...<br>- Nie trzeba - rzekł twardo Kajaki. - Poboż się, że nigdy tam nie pójdziesz.<br>- Czemu ty taki głupi?<br>- Poboż się zaraz. Ferdzia wzdrygnął się od chłodu i szepnął:<br>- Jak Boga
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego