wątpliwość. Wskazywała treść listu, a przede wszystkim- jego ton, ton taki, jak gdyby czekające nas jeszcze czynności w kurii, konieczne dla zakończenia sprawy, były prostą konsekwencją dotychczasowych naszych zabiegów i poprzedniego stanu rzeczy, a-nie celowe wskutek jakiegoś przełomu, który zaszedł. Że adwokat potrafiłby dobrać styl, gdyby coś nowego wynikło, rozumiało się samo przez się. Śmierć biskupa Horzelińskiego była właśnie takim zdarzeniem. Przypomniałem sobie dobrze ferwor, z jakim mi o ważnym dla nas wypadku mówił, kiedy wezwany przez niego przybyłem z Biblioteki do domu. Nic z tego nie było w liście. Nie rozumiałem. Odczułem lęk Bo jeśli żaden nowy fakt, a tylko