liny bezpieczeństwa, którą to "na śmierć i życie" związałem się z podnoszonym żaglem.<br> Reminiscencja. Kiedyś na wspinaczce zjeżdżaliśmy kawał drogi w dół. Lina moja była, no, powiedzmy, solidnie wysłużona. Kolega zgromił mnie mówiąc, że to urągowisko.<br> - Ty się na tym zawieszasz, a ja bym to w rękach zerwał.<br> - No to rwij, jakżeś taki mocny - mówię. Wziął do ręki i zerwał... Spociłem się, gdy to zobaczyłem.<br> O co chodzi? O to, że jak los się uśmiecha, można zjeżdżać setki metrów ze skał na sznurówce. I wszystko OK. Jeśli się nie wiedzie, można być asekurowanym fantastyczną nylonką 12 mm (wytrzymałość 1600 kG) i