a ten ogród nie miał wprost końca i natykaliśmy się na coraz to inne zwierzęta, i ja, chociaż nieraz bywałem w warszawskim ogrodzie zoologicznym, gdzie pod okiem rodziców jeździłem na wielbłądzie, na słoniu, na lamie, musiałem przyznać, że tego czy innego nie znam, że nie widziałem ich na zdjęciach czy rycinach, a nawet w dwutomowym Życiu zwierząt Brehma stojącym na półce w biblioteczce taty w naszym warszawskim mieszkaniu, niekiedy zresztą i pan Hadała okazywał się bezradny i wzruszał ramionami,<br>a ja myślałem o srebrnym jednorożcu, o skrzydlatym koniu i smokopodobnym gryfie...<br>i z wolna zbliżał się wieczór, a choć do zmroku