Komentarze ledwie słyszy będący po kilku głębszych starszy jegomość. Stara się jednak trzymać prosto na nogach. Lepiej uważać - a nuż wysadzą z pojazdu i zawiozą na Kolską? Kieszonkowców ani widu, ani słychu. - Zostaliśmy poinformowani, kogo wypatrywać. Twarze, nazwiska, grupy - mówi jeden z członków patrolu. - Dzisiaj najwidoczniej sobie odpuścili. Nie chcą ryzykować. Przynajmniej tu, na Trakcie Królewskim, nie ma ich ani w autobusach, ani nawet na przystankach. - Nie spodziewaliśmy się, że wyłapiemy dziś wszystkich złodziei - komentował po południu pierwsze godziny akcji inspektor Kazimierz Winiecki, zastępca komendanta stołecznego policji. - Naszym celem jest odstraszenie przestępców i, jak widać, nasza taktyka się sprawdza. Jak się